niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział trzynasty

Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia w oddali poczułam zapach świeżo zaparzonej kawy. Usiadłam na  wysokim i wątłym krześle jednocześnie nerwowo przełykając ślinę w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Postanowiłam przerwać tą jakże niezręczna ciszę. Zebrałam wszystkie myśli, które po chwili ulotniły się z mojej głowy i zaczęłam
-Wojtek posłuchaj chce porozmawiać, poważnie porozmawiać. I za nim cos powiesz chcę żebyś wysłuchał mnie do końca. Nie obchodzi mnie co myślisz o Jacku. Oczywiście cenie sobie twoje zdanie, ale mam dosyć ciągłego szargania jego opinii. Chcę abyś wiedział, ze musisz go zaakceptować jeśli chcesz, aby nasza przyjaźń ciągle trwała…- zakończyłam, myślałam, ze pójdzie mi gorzej, że stchórzę,  ale się udało  jestem z siebie dumna . Po tych słowach odeszłam i skierowałam się w stronę sypialni. Nie wiedziałam czy dobrze robie, ale musiała to było silniejsze ode mnie. Czułam, że jeśli czegoś nie zrobię to stracę ich oboje…
                                                            *************************
Perspektywa Wojciecha.
Siedziałem w kuchni  upajając  się zapachem świeżej kawy, w pewnej chwili dostrzegłem zarys postaci stojącej w progu pomieszczenia. To była Maja…
Na początku nie byłem pewien o co chodzi choć domyślałem się, ze ma to związek z tym dupkiem Jackiem. Nie myliłem się. Ona mnie całkowicie olała. Dała mi wybór albo się z nim pogodzę albo mnie totalnie oleje. I co ja mam niby zrobić co? Jeśli nadal będę go opieprzał  to ona mnie doszczętnie znienawidzi a jeśli się z nim pogodzę to zszargam swój honor…
                                                                    ************************
Ciągle się starałem. Zabierałem Maję do kina, na spacery. Kupowałem jej kwiaty, ale ona nic. Wiedziałem, ze chodzi o Jacka, ale nie miałem zamiaru się z nim godzić. Jednak po dłuższych namowach przekonał mnie Theo. Powiedział mi – „Jeśli tego nie zrobisz stracisz ja na zawsze, a co za tym idzie? On dostanie to czego chce a ty zostaniesz sam. Potem on ją porzuci, ona będzie cierpieć ale nie wróci do ciebie rozumiesz?”
Postanowiłem pogodzę się z nim. Maja dziś rano wspominała cos o wizycie Jacka. Jakoś specjalnie nie słuchałem, ale w pewnej chwili uświadomiłem sobie, ze jeśli pogodzę się z nim na jej oczach ona dostrzeże we mnie kogoś innego a w nim no właśnie w nim zobaczy to czego dotychczas nie chciała dostrzec…
Po treningu  zrobiłem zakupy i wróciłem do mieszkania. Gdy otworzyłem potężny zamek w domu było cicho. Ukradkiem  wszedłem do pokoju Mai. Gdy już tam byłem zobaczyłem cos co zwaliło mnie z nóg. On tam był. Oni się całowali. Nie byłem w stanie porządnie złożyć zdania. Zacząłem tylko coś bełkotać to obyła chwila poniosło mnie.
-Co wy…? Maja do cholery co ty wyprawiasz? Jak mogłaś co? A ty kurwa co się gapisz wypierdalaj z tond - nie wiedziałem co robić, w Momocie złapałem go za ubrania i wyrzuciłem z domu. Przez chwilę jeszcze patrzyłem na Maję i rzuciłem jeszcze kilka słów
-Jak mogłaś? Dobrze wiedziałaś, że coś do ciebie czuję jesteś zwykłą…- ugryzłem się w język
Ona nic nie powiedziała. Miała łzy w oczach, ja wyszedłem. Chciałem sobie wszystko przemyśleć. Wiem, że nie powinienem tak mówić, ale to była chwila, zwyczajny impuls. Teraz na pewno mnie znienawidzi…
                                                                            **************************
Perspektywa Maji
Niedawno wpadł do mnie Theo i wygadałam mu się. Tak wiem może nie potrzebnie ale czułam potrzebę rozmowy. Powiedziałam mu, ze Wojtek ostatnimi czasy się zmienił. Często razem wychodzimy. Byłam szczęśliwa, ze mam wokół takich ludzi.
Dzisiaj miał wpaść Jack chciałam mu wszystko wytłumaczyć i uświadomić, ze miedzy nami nic nie będzie. Wojtek był na treningu więc mogłam swobodnie z nim porozmawiać. Miałam tylko nadzieję, ze Jack zrozumie moje słowa i potraktuje mnie poważnie.
Gdy chłopak wszedł do mieszkania udaliśmy się do mojego pokoju. Wsiedliśmy oparci o łóżko i zaczęliśmy rozmawiać. Jack sprawiał wrażenie obojętnego. W ogóle mnie nie słuchał. W pewnej chwili usłyszałam jakieś szmery w mieszkaniu. Chciałam iść zobaczyć co to, ale on mi na to nie pozwolił. Mocno chwycił mój policzek i przyssał się do moich ust. Nie chciałam tego. Wtedy do pokoju wszedł Wojtek. Był bardzo zły. Zaczął krzyczeć, wyrzucił chłopaka z domu i  powiedział mi kilka ostrych słów. Ja nie byłam w stanie się bronić, byłam zrozpaczona tym bardziej iż wiedziałam jak mogło to wyglądać.
                                                          *****************
Nie rozmawiamy ze sobą już tydzień. Jestem w rozpaczy. Nie mam z kim się pośmiać, porozmawiać ani przytulić. Może jestem cyniczna, ale tak jest. Bardzo brakuje mi Wojtka. Jego ciepłych słów, krzyków i nocnych rozmów. Odcięłam  się od przyjaciół. Nie odbieram telefonów, nie odpisuję na sms-y. Gdy przychodzą udaje, ze mnie nie ma. Może to głupie, ale teraz nie mogłabym im spojrzeć w oczy z myślą, ze ostrzegali mnie przed tym wszystkim…
                                                                       ***************************
Perspektywa Wojciecha
Nie zwracam na nią uwagi. Jest mi bardzo ciężko, gdy widzę ją zrozpaczoną boli mnie serce. Nie mogę jednak się z nią pogodzić. Dlaczego? Zbyt bardzo jest dla mnie ważna. Może to nie jest racjonalne, ale musi tak być. Na dzisiejszym treningu Theo ciągle wiercił mi dziurę w brzuchu o to co się wydarzyło miedzy mną a Mają. Nikt o niczym nie wie, jeszcze nie wie…
-Wojtek do cholery nie mówisz mi  nic od tygodnia. Coś ty zrobił?
-Nie twoja rzecz.
-Do prawdy? Chyba się nie słyszysz. Posłuchaj jeśli zrobiłeś cos Majce inaczej porozmawiamy.
-Tak zrobiłem. I co zadowolony?
-Kurwa cos ty zrobił?- opowiedziałem chłopakowi co się stało na co on skwitował
-Stary wszystko rozumiem, ale to, że nazwałeś ją w ten sposób już nie.
-Ja jej tego nie powiedziałem powstrzymałem się, ale ona chyba zrozumiała co chciałem powiedzieć.
-Ty jesteś naprawdę taki tępy? Ona zaprosiła go żeby wszystko wyjaśnić. Chciała mu powiedzieć, ze nic z nich nie będzie a ty taki cos odwalasz
-Z kąd to niby wiesz?
-Byłem u niej kilka dni temu. Wszystko mi powiedziała. Była szczęśliwa, ze między wami wszystko się układa. Wspominała cos, ze często razem wychodzicie, ze kupujesz jej kwiaty. Mówiła, ze nareszcie czuje się doceniana a ty jak zwykle musiałeś wszystko spieprzyć 
-I czemu mi o niczym nie powiedziałeś, co? Teraz wyszedłem na totalnego kretyna
-Nie pierwszy raz-skwitował
-I co ja mam teraz zrobić? Ja ją straciłem a co jeśli jej nie odzyskam?
-Teraz ci nagle tak na nie zależy?
-Theo proszę daj już spokój, dobrze wiesz, ze od dawna do niej cos czuję…
-To czemu jej tego nie powiesz?
-Ona jest inna, inna niż wszystkie, ma w sobie coś innego, z resztą pytasz jakbyś się nigdy nie zakochał
-Wojtek nie zapędzaj się tak, do miłości ci jeszcze daleko
-Do sedna a więc co mam w tej sytuacji zrobić?
-Posłuchaj musisz ją do siebie przekonać zrobisz tak…
                                                                   ***********************
To co powiedział  mi Theo nie było jakoś iście wymagające. W prostocie tkwi piękno pomyślałem wracając do mieszkania. Po drodze kupiłem piękny bukiet kwiatów, który miałem zamiar dać Majce.
Gdy wszedłem do domu zastałem dziewczynę całą zapłakaną w salonie. Widać myślała, ze mnie jeszcze nie będzie. Gdy tylko mnie zobaczyła od razu udała  się do swojego pokoju. Próbowałem ja zatrzymać ale to wszystko na nic. Złapałem ją za nadgarstek, ale ona wyrwała mi się i zanim zamknęła drzwi rzuciła
-Proszę zostaw mnie w spokoju, tylko tyle…
Nie wiedziałem co mam zrobić musiałem działać i to szybko. W końcu to przeze mnie tak cierpi.
                                                            *************************************
Perspektywa Majki
Dłużej już nie mogłam wytrzymać. Miałam dosyć.  Usiadłam na kanapie w salonie i najzwyczajniej w świecie się poryczałam. Dlaczego? Po prostu tęskniłam za jego dotykiem, ciepłym słowem, za jego śmiechem, za nim…
Na domiar złego zadzwoniła do mnie amelia. Musiałam odebrać, nie mogłam jej już dłużej unikać.
-Hej kochanie ty moje nawet nie wiesz jak ja się o ciebie martwiłam
-Cześć, przepraszam, ale trochę źle się czuję
-Co się dzieje?  Czy to ma związek z Jackiem?
-Tak, ale to nie ważne
-To bardzo ważne mów mi tu zaraz co się stało
-Dobra sama chciałaś, ale obiecaj mi, ze nie będziesz krzyczeć
-Obiecuję
-Otóż kilka dni temu zaprosiłam Jacka do domu, aby z nim pogadać i powiedzieć mu, że nic do niego nie czuje i niech na nic nie liczy. On nie zrozumiał i mnie pocałował, wtedy przyszedł Wojtek i się zdenerwował. Zaczął krzyczeć. W pewnym momencie zapytał mnie jak mogłam być taką…- i na tym skończył. Wiem doskonale o co mu chodziło, ale najbardziej mnie boli, ze on nie zwraca na mnie uwagi.
-Dziewczyno coś ty narobiła, ale nie przejmuj się musisz porozmawiać ze Szczęsnym i wszystko mu wyjaśnić. Na pewno zrozumie i wszystko będzie ok. Ale musisz wziąć się w garść i nie dziw mu się, ze powiedział tyle niepożądanych słów. On chce dla ciebie jak najlepiej- zakończyła
-Ja wiem, ale…
-Nie ma żadnego ale… ja muszę kończyć wybacz do zobaczenia
-Pa
Po tej rozmowie jeszcze bardzie zaczęłam płakać miałam do siebie żal o to co zrobiłam. Gdy cichutko łkałam do mieszkania wszedł Wojtek. Chciał porozmawiać, ale ja nie byłam gotowa. Wyszłam, uciekłam od niego choć tak bardzo go wtedy potrzebowałam…
                                                                       *************************
Po upływie kilku godzin do pokoju wszedł-właśnie on szepnął tylko
-Musimy porozmawiać…
            **********************************************************************
Jest następny najgorszy i najtrudniejszy w moim wykonaniu. Jest ponad 12.000 wyświetleń dzieckuje wam <3 <3 mam nadzieje, ze będzie tyle komentarzy co na początku opowiadania. Jak na razie nie jest tak, a komentarze bardzo motywują wiec zapraszam do czytania  i komentowania
Czytasz=komentuj



                                                                                                                                            Pozdrawiam   J

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział dwunasty

Dni mijały mi bezwolnie. Ciągle tylko szkoła, dom, znajomi, mecze…
Razem z Wojtkiem postanowiliśmy zapomnieć o całym zajściu na imprezie. Uznaliśmy, ze tak będzie najlepiej.
Dziś dzwoniła do mnie roztrzęsiona Ola. Właśnie dowiedziała się, ze  stan jej przyjaciela jest bardzo cięzki. Mamrotała coś o tym iż Hubert musi jak najszybciej przejść zabieg w Warszawie, że od tego zależy jego życie i, że muszę tam jak najszybciej przyjechać.
Na początku nie wiedziałam co o tym myśleć, dopiero gdy poukładałam sobie wszystko w głowie uznałam, ze muszę porozmawiać z Wojciechem.
Weszłam do salonu i usiadłam obok niego  na skórzanej sofie.
-Możemy porozmawiać?
-Jasne, o co chodzi?
-Posłuchaj muszę pojechać do Polski na parę dni, do Warszawy i…
-O co chodzi cos się stało?
-Pamiętasz kiedyś wspominałam ci o Hubercie. Jest z nim bardzo źle, a ja nie mogę teraz zostawić  Oli samej, to chyba zrozumiałe
-Jasne rozumiem, ale mam lepszy pomysł
-Jaki?
-Pojadę tam razem z tobą
-Wojtek, ale ty nie musisz
-Ale chcę
-Jesteś tego pewny?
-Jak niczego innego-zakończył

                                                                 *****************************
Kilka dni później
Wciąż nie mogłam uwierzyć  a to wszystko co się dzieje. Najpierw Ola potem Wojtek, ale  może po kolei.
Wojtek poleciał ze mną do Polski. Na czas pobytu w ojczyźnie zamieszkałam w jego domu. Chłopak był bardzo wyrozumiały. Doskonale wiedział kiedy wkroczyć a kiedy się wycofać. Po długich rozmowach nakłoniłam przyjaciółkę, aby  zatrzymała się u Szczęsnego. Codziennie odwiedzała Huberta w szpitalu i zostawała do późnych godzin. Jeśliby tylko mogła zostawałaby na noc, ale przepisy na to nie pozwalały. Wojtek rozumiał wszystko  i często zamiast nocować w swoim mieszkaniu zatrzymywał się w hotelu lub u mamy.
Tego dnia jednak wszystko stanęło na głowie.
 Ola była w szpitalu od 6:00 rano. To właśnie dzisiaj miała dokonać się operacja chłopaka. Moja przyjaciółka była bardzo zdenerwowana całą sytuacją upierała się, ze wszystko sprzeciwiło się przeciwko niej i Hubertowi. .
Na dodatek gdyby nie interwencja Szczęsnego żadnej operacji  by nie było. Lekarz prowadzący chciał odwołać cały zabieg pod pretekstem braku wolnej Sali. Na szczęście Wojtek szybko zareagował i wszystko skończyło się pomyślnie.
Po kilkugodzinnym czekaniu na szpitalny korytarz wyszedł lekarz przeprowadzający operację chłopaka i oznajmił, że wszystko jest w porządku. Ola od razu wbiegła do Sali gdzie tymczasowo przebywał chłopak. Wojtek zaproponował, ze przyniesie coś do picia, a ja stanęłam oparta o futrynę drzwi i spoglądałam na nich. Po upływie kilku sekund poczułam jak ktoś obejmuj mnie w posie  i kładzie brodę na Miom ramieniu. Mogłam się domyślać, ze był to Szczęsny.
-Co robisz?- zapytałam jednocześnie biorąc  od chłopaka  gorący napój
-Przeszkadza ci to?- odpowiedział pytaniem na pytanie
-To zależy co masz na myśli…- odbąknęłam
Po chwili dodałam
-Myślisz, ze są szczęśliwi?
-Na pewno, kochają się
-Wiesz też chciałabym kiedyś znaleźć prawdziwą miłość. Mieć kogoś kto mnie przytuli i będzie kochał do końca… 
-Miłość jest często bliżej niż myślimy-powiedział
-Może masz rację, ale nie moja…-nastała chwila ciszy, po krótkim oczekiwaniu z Sali wyszła Ola i poprosiła abyśmy weszli do sali
**************************
-Hubert a to Maja i Wojtek
-Cześć –powiedział niechętnie, z tego co mówiła nie przepadał za Wojtkiem piłkarsko, ale nie znał go prywatnie.
-Hubert co się z Toba dzieje? Gdyby nie Wojtek mogłoby cie tu nie być
-I?- zapytał bez precedensu
-Może mógłbyś mu choć podziękować? Co?
-Dzięki-odpowiedział choć w jego oczach było wydać niechęć i zawiść, ja wyczuwając napięta atmosferę zaproponowałam, ze zostawimy ich samych a sami udamy się do mieszkania chłopaka.

                                                              ************************
Gdy wróciliśmy do domu Wojtek nie sprawiał wrażenia przygnębionego, ani złego. Myślałam, ze choć trochę dotknęły go słowa Huberta, ale widać się pomyliłam.
Podeszłam  do niego i wyszeptała, choć nikogo nie było w domu
-Dziękuje ci i przepraszam
-Ty? Za co? Przecież ja nic nie zrobiłem a tym bardziej ty mi
-Chciałam ci podziękować za to  co zrobiłeś dla Huberta pomimo jego niechęci do ciebie, a przeprosić właśnie za jego zachowanie-dokończyłam
-Posłuchaj, jest wiele osób, które oceniają mnie w ten sposób, nie znają mnie i tak postępują, ale ja już się przyzwyczaiłem wiec ok.
-Cieszę się…
-Co zamierzasz teraz robić?- zagadnął
 -Chyba nic interesującego, a co proponujesz?
-Może obejrzymy jakiś film?
-W sumie to dobry pomysł
Usiedliśmy w salonie oparci o kanapę i oglądaliśmy jakiś Trailer. Nie wiem co było dalej, gdyż obudziłam się nad ranem w objęciach chłopaka.
                                                                              *********************
Z perspektywy Wojciecha
W szpitalu próbowałem się zbliżyć do Maji i choć obiecaliśmy sobie, ze zapomnimy o tym incydencie na przyjęciu, ja od tamtego czasu coś do niej czuję. Nie wiem czy to przyjaźń czy coś więcej, ale mam nadzieję, ze niebawem się przekonam. A nawiązując do  treningu pokazałem Alexowi gdzie raki zimują. Ciągle obrywał piłka nie tylko ode mnie, ale od całej drużyny. Mam nadzieję, ze czegoś go to nauczyło.
Po odwiedzinach w szpitalu wróciliśmy do mieszkania. Postanowiliśmy obejrzeć film. Niestety sen nas szybko zmorzył. Obudziłem się o 7:00 wtulony w Maję. Uśmiechnąłem się do siebie i czekałem aż się obudzi.
                                                                  *************************
Z perspektywy Oli.
Dość późno wróciłam ze szpitala. Byłam zła na Huberta za to jak zachował się w stosunku do Wojtka. Powinien choć udawać, ze jest mu wdzięczny.
Do mieszkania Szczęsnego weszłam około godziny 23:30. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam Maję z Wojkiem wtulonych do siebie. W tedy myślałam, ze się do siebie zbliżyli. Nie chciałam im przeszkadzać wic udałam się do sypialni. Rano naszykowałam im kanapki i wyszłam do szpitala.
                                                             *************************
Z perspektywy Majki.
Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Szczęsnego z bananem na twarzy. Uśmiechnęłam się do niego i cała połamana pomimo bólu wstałam. Dostrzegłam, na blacie talerz kanapek. Domyśliłam się, ze to robota Olki. Razem ze Szczęsnym zjedliśmy śniadanie, by następnie zacząć pakowanie.

                                                      *********************************
W Londynie byliśmy już jakiś czas. Poznałam nowego chłopaka, który wydaje się być dość miły. Ma na imię Jack.  Jest bardzo miły. A jak go poznałam? Niedawno poszłam na trening Arsenalu. Tam był właśnie on, chodził po boisku i cos sprawdzał. Jak się później okazało pracował w klubie jako fizjoterapeuta . Wojtkowi się to nie spodobało. Dlaczego? Sama nie wiem, może był zazdrosny? Nie, ale to nie możliwe jesteśmy tylko przyjaciółmi. On twierdzi, ze Jack nie jest odpowiednim towarzystwem dla mnie. Ja jestem jednak innego zdania i będę się spotykać z kim będę chciała. Po za tym mnie i Jacka nic nie łączy.
Po między chłopakami często wybuchały kłótnie i nie tylko. Pewnego dnia było już za wiele
-Kurwa co ty sobie myślisz, ze co? Że możesz się nią bezkarnie bawić? Co? Jeśli tak to ja na to nie pozwolę zrozum to wreszcie.
-Ja nic takiego nie robię. A co zazdrościsz, ze woli mnie? Hm?
I w tedy Wojtek nie wytrzymał,  uderzył Jacka, ten upadł na ziemię. Nie wiedziałam co mam robić. Na szczęście nic mu się nie stało. Wojtek ponieważ wszystko działo się podczas treningu został zawieszony przez trenera na dwa mecze. Był wściekły. Ubłagałam Jacka, aby nie zgłaszał tego na policje, na szczęście się zgodził.
Byłam zła na obojga. Do Żadnego się nie odzywałam.    Rozmawiałam tylko z Amelią
-Posłuchaj ja już dłużej tak nie mogę, to moje życie i mogę robić z nim co chcę a im nic do tego!
-Ale zrozum Wojtek się o ciebie martwi, a swoja drogą ten Jack też mi się nie podoba
-Skończ, czy wy wszyscy tak go nienawidzicie? Co on wam takiego zrobił?
-Przepraszam, ale mam dziwne przeczucie
Po tych słowach odłożyłam telefon i udałam się do kuchni by porozmawiać ze Szczęsnym…
                                     **********************************************
Jest nastepny cieszy mnie, że Est wiele komentarzy. Nastepny jak zwykle za tydzień. Jak tam koniec roku będzie pasek?
 PostaćJacka i przyjaciół dodam jeszcze dzis bądź jutro do zakładki bohaterowie.
Czytasz-komentujesz

                                                                                                                  Pozdrawiam :)

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział jedenasty

-Wojtek gdzie mnie ciągniesz?!-zapytałam
-Zobaczysz                                                                                                                                                                                                                                    
-Ale…                                                                                                                                                                           
-Nie bój się przecież cię nie zgwałcę                                                                                                              Szliśmy jakieś pięć minut, po upłynie tym czasie potarliśmy do pewnego miejsca, do magicznego miejsca…                                                                                                                                                                     
-Wojtek tu jest po prostu…                                                                                                                                    
-Pięknie prawda?-powiedział bardziej stwierdzając niż pytając                                                                        
-Tutaj jest po prostu genialnie, jest jak w bajce-dokończyłam                                                                        
-Zabieram tu tylko wyjątkowe osoby-nagle urwał                                                                                              
-Wyjątkowe? Ja taką dla ciebie jestem?-lekko się zmieszałam widać on tez bo zaraz się poprawił                               
-Tak jesteś wyjątkowa, to dzięki tobie jestem taki  a nie inny, dzięki tobie mam codziennie siłę i mam komu podokuczać-w tym momencie wbił mi swoje palce w żebra                                                                 
-Przestań powiedziałam śmiejąc się i odpychając go, wracajmy już późno  i zimno
Chłopaka widząc, ze całą się trzęsę z zimna obioł mnie ramieniem i razem ruszyliśmy do mieszkania.
                           *****************************************************
-Dobranoc-rzekłam zmarznięta
-Dobranoc-odpowiedział młodszy Szczęsny i udał się do toalety.
Gdy położyłam się do mojego ciepłego łóżeczka myślałam o dzisiejszych wydarzeniach. Dlaczego jestem dla niego wyjątkowa? -pomyślałam.  Jakoś nie mogłam zapomnieć jego słów, i to miejsce ten krajobraz Londyńskiej nocy. Boże czy ja zawsze muszę tak fantazjować? Przecież sam wyjaśnił mi swoje słowa, czy ja naprawdę jestem aż tak głupia? Czasami moja psychika sama mnie przeraża. Jestem po prostu zbyt naiwna…
                                                          ************************              
Gdy tylko wstałam zadzwoniłam do Oli
-Hej jak święta?
-Dobrze, wiesz bardzo brakuje mi tu ciebie, ale mam nadzieję, ze niedługo nadrobisz zaległości, gdyż prezent tu na ciebie już długo, długo czeka….
-Niedługo przyjadę i wszystko nadrobimy, ale powiedz mi czemu jesteś taka smutna co? Cos się stało?
-Nie nic, to znaczy nie ważne, jak  przyjedziesz to wszystko ci  wyjaśnię
-No dobrze jeśli tak wolisz to ok., a co do mojego przyjazdu postaram się być za dwa  dni w sam raz na sylwestra
-Świetnie, przepraszam cię, ale muszę kończyć  zbieram się do kościoła pozdrów wszystkich na razie
-Obiecuje, pa
                                                                           ****************
Pozostała część  świąt przeminęła dość spokojnie. A co do wyjazdu właśnie jestem na lotnisku i czekam na samolot, chłopaki namówili Wojtka, aby poszedł z mini gdzieś na sylwestra, nie wnikałam gdzie. Chłopak właśnie nie tu przywiózł pożegnaliśmy się. W domu nie miałam być długo jakieś cztery dni, ale zawsze to coś. Sylwestra miałam zamiar spędzić tylko z Olą w moim bądź jej pokoju z butelką czerwonego wina i muzyką.
                                                                                       **************
W domu byłam kilka godzin później, dużo rozmawiałam z rodzicami potem przyszła moja kochana Ola, dawałyśmy sobie prezenty ona dostała swoje wymarzone szpilki a ja, no właśnie ja dostałam wymarzoną torbę.
-Ola to teraz mów o co chodzi…
-A czy to ważne?
-Tak to bardzo ważne, martwię się
-No dobrze jeśli ta bardzo chce wiedzieć to proszę. Pamiętasz jak mówiłam ci o Hubercie? No właśnie on jest chory, poważnie chory, ma problemy z sercem , a nie uważa na siebie. Niedługo będzie miał jakiś zabieg, ja się naprawdę o niego martwię…
-Nie przejmuj się wszystko będzie dobrze trzeba wierzyć, ze wszystko się uda…
-Maja możesz mi coś obiecać?
-Tak tylko powiedz o co chodzi…
-Obiecaj mi, ze jeśli on będzie miał ten zabieg przyjedziesz do mnie, proszę obiecaj mi to
-Obiecuję
                                                                     *************************
Kolejne    dni pobytu przebiegły mi bardzo szybko. Byłam już na londyńskim  lotnisku, gdy wysiadłam z samolotu podbiegłam do Szczęsnego i mocno go przytuliłam. Nie wiem czemu to zrobiłam, to był impuls, po prostu poczułam ulgę gdy go zobaczyłam.
-Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem-powiedział, przyznaję te słowa lekko zbiły mnie z tropu, ale wtedy jakoś specjalnie nie przywiązywałam do nich wago
-Ja tez tęskniłam idziemy?
                         *****************************************
Kilka dni później
-Ktoś zapukał do mojego pokoju
-Proszę-powiedziałam cicho
-Hej nie przeszkadzam?- powiedział niepewnie
-Nie a cos się został
-Nie tylko po prostu pomyślałem , no wiesz bo…
-Wyksztusisz to wreszcie z siebie?
-Po prostu pomyślałem, ze może masz ochotę pójść  na mecz Arsenalu, jesteś tu już sporo czasu a jeszcze nigdy dotąd nie byłaś na żadnym moim, to znaczy naszym meczu
-Hmm… Myślę, że w sumie to dobry pomysł, a kiedy ten mecz?
-Jutro, o 18:00 i wiesz pomyślałem -właśnie w tym momencie zauważyłam, że miętosi cos w swoich dłoniach
-Pomyślałem, ze może chciałabyś zazłoć koszulkę typowo  Arsenalową, albo moją?
-Pomyślę, ale dzięki-powiedziałam, wtedy chłopak wyszedł a ja usiadłam na łóżku, zastanawiałam się czy założyć koszulkę Wojtka, normalnie zapytałabym o to Amelię, albo Olę, ale Amelka jeszcze nie wróciła z Polski a Ola ma wystarczająco dużo problemów i nie będę jej zaprzątać głowy moimi błahostkami.
                                                                   ********************
Dzień meczu
Wojtek musiał iść wcześniej na jakąś odprawę przedmeczowa czy jakoś tak. Wskazał mi dokładny adres gdzie miał odbywać się mecz i dał bilet miałam miejsce tuz obok  Melanie. A jeśli już niej  mowa pytałam ja o sprawę z koszulka i obydwie doszłyśmy do wniosku, że założę koszulkę Wojciecha.
                                                            **********************
Byłam już na stadionie obok Melanie, miałam  na sobie oczywiście koszulkę Szczęsnego , jestem cała wymalowana  jak na „kibica” Arsenalu przystało. Jak na razie Arsenal remisował 0:0. Nagle w oczach wszystkich kibiców Kanonierów pojawiły się łzy w oczach, a w moich chyba największe. Wojtek został sfaulowany i kuleje, prawie nie może chodzić, ja krzyczę jak tylko głośno się da rzecz jasna po polsku
-Boże jak to możliwe, kurwa zdejmie go a nie opatrujcie na boisku-gdy powiedziałam to samo Melanie dziewczyna wytłumaczyłam mi, że Wenger zrobił już wszystkie zmiany. Z tego co zaobserwowałam Wojtek nie chciał zejśc z boiska . Grał, grał z tym cholernym bólem. Na szczęście do końca było tylko piec minut. W ostatnich sekundach meczu Theo strzelił. I właśnie w ten sposób Arsenal wygrał.                                                                                                                                                     Gdy tylko mecz się skończył chciałam pójść do Wojtka, ale mi nie pozwolili więc usiadłam z Melanie na trybunach i czekałyśmy na chłopaków. Gdy tylko się pojawili od razu dostrzegłam wśród nich Szczęsnego i rzuciłam mu się na szyję.
-Boże nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłam, czy to cos poważnego?                                                                           
-Nie to nic takiego, ale cieszę się, ze jednak zdecydowałaś się na moja koszulkę-szepnął mi do ucha       
-Chłopaki nic nie będzie z naszej imprezy-powiedział zdyszany Olivier                                                                         
-Stary ja nie będzie? To nie możliwe                                                                                                                                                                                
-Możliwe, ta restauracja, z nią jest cos nie tak                                                                                                                                                          
-To może u mnie ja zrobimy? -zapytał Cazorla                                                                                                                                                        
-Nie stary ty mieszkasz za daleko                                                                                                                                                                            
-To może zróbcie ją u nas? Jeśli tylko Wojtek się zgodzi-wszyscy popatrzeli na mnie z zaskoczeniem wypisanym na twarzy                                                                                                                                                                                        
-Co się tak patrzycie, chcecie ta imprezę czy nie? Nawet nie odpowiadajcie wiem, ze chcecie, wiec bądźcie w nas za dwie godziny może być?                                                                                                                                                             
-Jasne, spoko-odpowiedzieli chórem                                                                                                                                           
-Wiecie co to ja jednak nie skorzystam, mam dużo spraw na głowie wiec… -Alex nie zdążył dokończyć bo pociągnęłam go za koszulkę i oddaliłam się z nim o kilka kroków od reszty                                                                                                 
-Alex posłuchaj, to co było na początku naszej znajomości nie ma wpływu na teraźniejszość ty mnie nie znałeś, pochopnie oceniłeś i tyle ja nie chcę tego pamiętać. A ty? Jeśli też masz takie Amo zdanie to chce cię widzieć na imprezie, wiec jak?                                                                                                                                                                                              
-Jeśli tak uważasz to przyjdę-mówiąc to obioł mnie na chwilę ramieniem.                                                                                                                                                                          
                                                                                      ************************
-Boli cie jeszcze? Może nie powinnam proponować tej imprezy?- zapytałam Wojciecha gdy wszystko było już przygotowanie                                                                                                                                                                   
-Owszem  zaskoczyłaś mnie, ale pozytywnie i nie martw się o moje kolano wszystko będzie dobrze, tańczyć mogę-uśmiechnął się zawadiacko.
                                                                       ***************************
W niedługim czasie wszyscy się zjawili. Pili jedli i gadali kilka par tańczyło, gdy większość była już spita Wojtek szepnął mi do ucha
-Zatańczysz?
-Jesteś pewien? Z twoją nogą wszystko ok-ej?
-Nie martw się o moja nogę, a więc? -nie czekając na odpowiedź pociągnął  mnie na „parkiet”. Właśnie w tym momencie zaczęła się wolne romansidło. Wojtek złapał mnie za biodra a ja oplotłam swoje dłonie w Okół jego szyi
-Pięknie dziś wyglądasz
-Dziękuję
Muzyka już dawno przestała grać, a my nadal bujaliśmy się w jej rytm, w pewnym momencie zbliżyliśmy się do siebie poczułam jego oddech na moich ustach dzielił   nas milimetry już prawie czułam smak jego ust gdy nagle podszedł do nas pijano Alex
-Stary nie tak szybko, a z resztą róbta co chce ta-i odszedł
Zmieszałam się , Wojtek podziękował mi za taniec  i ucałował moją dłoń, następnie podszedł do chłopaka i cos mu powiedział, ale nie słyszałam co.
   *******************************
Z perspektywy Wojciecha.
Po feralnym meczu Maja zaproponowałam, Aby impreza odbyła się u nas, gdy już zostaliśmy sami na parkiecie popatrzyłem jej głęboko w oczy i dostrzegłem dwie malutkie iskierki. Poczułem cos, coś czego jeszcze nigdy nie czułem nawet będąc z Sandrą. Zbliżyliśmy się do siebie i gdy już miałem skosztować jej ust podszedł do nas cholerny Alex i zaczął coś wygadywać. Gdy skończyliśmy tańczyć podeszłem do niego obiąłem ramieniem i przeprowadziłem krótki monolog
-Stary wiesz, ze cię zabiję, prawda? Lepiej niech cie nie będzie na jutrzejszym  treningu bo już nie żyjesz- mówiac to poklepałem go po ramieniu i odeszłam do przyjaciół
                                               ********************************
Z perspektywy Majki
Podeszłam do reszty gości tam siedział już Wojciech. Na początku nie patrzyłam na niego, ale z czasem zaczęłam normalnie się zachowywać. Około 3:30 goście się rozeszli. Razem z Wojtkiem posprzątaliśmy. Już miałam iść  do sypialni gdy nagle podszedł do mnie Wojciech
-Dobranoc, miłych snów-i pocałował mnie w czoło, na początku nie wiedziałam co o tym myśleć, byłam szczęśliwa, ale tak naprawdę nie wiedziałam z jakiego powodu…
                                          *******************************************
Kochani jest nastepny, zauważyłam, ze jest coraz mniej komentarzy, nie wiem czy was nudzę czy po prostu źle piszę czy jest was mniej? Jeśli nie to zostawialcie komentarze to bardzo pomaga a jeśli jest was coraz mniej to czy jest sęs to dłużej ciagnąć?
Czytasz=komentujesz

                                                                                                    Pozdrawiam  ;)

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział dziesiąty

Wstałam o 8:30, za oknem padał śnieg. Otworzyłam szafę w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na dzisiejszą uroczystość. Nie miałam żadnego pomysłu na to jak mam się zaprezentować na tym przyjęciu. Widziałam tylko tyle, że mam być ubrana wieczorowo.
Po krótkim namyśle wybrałam czarną sukienkę do połowy uda, czarny żakiet z wywijanymi rękawami i szpilki na platformie w tym samym kolorze. Wszystko uprasowałam i odwiesiłam na wieszak. Ubrałam coś luźnego  i poszłam zjeść śniadanie.
                                                               ******************************
Przyjecie miało zaczynać się o 20:00. Przed 18:00 zaczęłam moje żmudne przygotowania. Najpierw wzięłam długą odprężającą kąpiel , następnie umyłam i wysuszyłam moje niesforne włosy.
Po 19:00 zaczęłam się ubierać, postanowiłam wyprostować i rozpuścić moje włosy. Na koniec zrobiłam delikatny choć wieczorowy makijaż, założyłam biżuterie i o 19:45 byłam już gotowa. Wtedy do pokoju wszedł Wojtek w czarnym garniturze, krawacie tego samego koloru i białej koszuli, wyglądał bardzo elegancko? Nie! Wyglądał tak inaczej i ponętniej? Sama nie wiem, ale miał w sobie to coś.
-Wow Maja wyglądasz…
-Co jest aż tak źle?-zapytałam
-Wyglądasz idealnie
-Idealnie? To znaczy?
-Świetnie, po prostu bosko-zakończył
-Ty tez prezentujesz się całkiem dobrze-spojrzałam na niego przelotnie
Po kilku minutach siedzieliśmy już w taksówce w swoich ciepłych płaszczach. Wojtek trzymał jakieś pudełeczko na kolanach.
-Co to?-zapytałam
-Ach to? To jest prezent, prezent dla Oliviera i jego partnerki. Zapomniałem ci powiedzieć, że dajemy sobie prezenty, mam nadzieję, ze się nie gniewasz, po za tym jemu wiedziałem co kupić-uśmiechnął się łobuzersko
Na miejscu byliśmy około dwudziestu minut później. Weszliśmy do ogromnego budynku, w którym panował chaos. Szliśmy  długim korytarzem, później po schodach aż do wielkich szklanych drzwi. Jakiś mężczyzna wziął nasze płaszcze a my staliśmy tuż przed ogromnymi drzwiami.
-Gotowa?-zapytał niepewnie
-Chyba…To nie był dobry pomysł
-Teraz już nie ma odwrotu, idziemy-powiedział stanowczo. Po kilku sekundach Wojtek otworzył drzwi, które wiodły do ogromnej Sali wypełnionej zawodnikami Arsenalu, ich partnerkami oraz innymi pracującymi w klubie. Chłopak zaprowadził mnie do stolika przy, którym siedzieli Theo wraz z Melanie, Giroud  z dziewczyną  i kilku innych chłopaków. Na początku panowała niezręczna cisza, lecz później rozmowa zaczęła się rozkręcać. Początkowo nic nie mówiłam dopiero później wtrącałam pojedyncze słowa. Po upływie kilkunastu minut zaczęła  grać muzyka. Wszyscy pognali na parkiet, zostaliśmy tylko my Ja i On. Po chwili on zaprosił mnie do tańca, na początku leciały szybkie kawałki, później nastał chwila przerwy i  włączono  jakiś wolny kawałek. Chciałam zejść z parkietu, ale chłopak nie pozwolił mi na to, Obioł mnie swymi dłońmi w talii a mi nie pozostał nic innego jak opleść swoje Donie w Okół jego szyli. Przez większość utworu ani razu nie spojrzałam na niego ciągle patrzyłam na nudna podłogę. W połowie piosenki Wojtek lekko zwolnił, podniósł dłonią mój podbródek i chcąc nie chcąc musiałam spojrzeć mu w oczy.
-Dlaczego to robisz?-zapytał
-Ale co?
-Nie udawaj dlaczego nie patrzysz na mnie, nie patrzysz mi w oczy?
-Przepraszam po prostu się zamyśliłam-skłamałam, sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, ze sama nie wiedziałam czemu tak postąpiłam, może bałam się jego wzroku, jego uśmiechu…
Przez resztę utworu starałam się patrzeć na niego co nie było proste. Potem wróciliśmy do stolików.
                                                         **********************************
Nadszedł i czas rozdawania prezentów. Olivier  nie krył zaskoczenia prezentem od Wojtka, przepraszam od nas bo chodź wiedział, że Wojtek lubi żartować czegoś takiego się nie spodziewał. My również dostaliśmy prezent od Theo. Byłam zaskoczona co oni sobie dają, to było co najmniej zboczone.
Resztę  wieczoru spędziłam w towarzystwie Wojtka, ciągle rozmawialiśmy tańczyliśmy i spacerowaliśmy , mam wrażenie, że trochę zbliżyliśmy się do siebie.
 Ja dużo nie  piłam kilka lampek wina, natomiast Szczęsny trochę bardziej zadziałał, byłam prawie pewna, ze jutro obudzi się z ogromnym bólem głowy.
Ledwo wróciliśmy do domu. Chłopak wtoczył sie do salonu i zaległ w ubraniu na kanapie, ja wzięłam prysznic i udałam się do łóżka. Przed zaśnięciem trochę myślałam , myślałam o przyjęciu i o tym czy prezenty jaki kupiłam dla Szczęsnych będą odpowiednie. Jutro, a właściwie to już dzisiaj będę musiała pomóc pani Alicji w przygotowaniu kolacji wigilijnej. Trzeba będzie też ubrać choinkę, posprzątać cały dom. Oj cos czuję, ze te święta będą niezapomniane.   
                                              ************************************
Nie mogłam spać, zwlokłam się z łóżko po 7:00. Pani Alicja już krzątała się po kuchni i celowo hałasowała garnami, aby obudzić Wojciecha. Chwilę potem chłopak z ogromnym kacem i bólem głowy stał w samych bokserkach w kuchni.
-O Wojtuś się obudził, ale to chyba nie przeze mnie, nie obudziłam cię prawda?-powiedziała z uśmiechem mama Wojtka
-Nie wcale mamusiu-powiedział ironicznie, podszedł do kobiety i dał causa W policzek
-Kochani musimy się pospieszyć Wojtek ty pójdziesz do marketu i kupisz wszystko-wskazała na długa listę ciągnącą się aż do podłogi, Maja ty jeśli możesz jedź z Wojtkiem bo znając życie on tego nie ogarnie
-A co z choinka?- wtrącił Janek, który wszedł właśnie do pomieszczenia
-Po drodze ją kupicie, dobrze?
-Coś jeszcze mamo?-zapytał lekko zirytowany chłopak
-Nie to wszystko, a ja tu posprzątam a ty Janek mi pomożesz-powiedziała stanowczo
                                                         ****************************
-Jeszcze  ryba i… po drodze weź makaron a ja pójdę po mak
-Dobra już mam coś jeszcze?-krzyczęliśmy na cały sklep
-Nie to już wszystko idziemy?-zapytałam
-Jasne teraz jeszcze chodźmy po choinkę-powiedział chłopak
                                                                              ********************
Na dworze padało włożyliśmy zakupy do bagażnika i pognaliśmy w poszukiwaniu sensownego drzewka.
-Może to?-zapytał chłopak
-Nie ono jest zbyt mało zielone
-A może to?
-Nie
-Lepiej będzie jak zapytamy sprzedawcy-powiedział Wojciech
-Dobrze jak wolisz
Chwilę potem podszedł do nas mężczyzna w średnim wieku
-To wasze pierwsze wspólne święta, zgadza się? Znam to codziennie przychodzą do mnie pary z tym samym problemem doboru drzewka, każdy ma inne gusta-zakończył
-My nie jesteśmy razem-powiedziałam
-Przepraszam za pomyłkę, ale po prostu razem ładnie wyglądacie i pomyślałem…
Po kilku minutach kupiliśmy choinkę i wracaliśmy do samochodu.
-Może pójdziemy na gorącą czekoladę? Mamy jeszcze trochę czasu
-Możemy iść
                                                        ****************************
-Wiesz, on chyba naprawdę myślał, że jesteśmy razem…
-To nieistotne-powiedziałam lekko skrępowana popijając napój a chłopak tylko uśmiechnął się kokieteryjnie
-Wracajmy już-skwitowałam
                                        ****************************************
-Jesteśmy-powiedział Szczęsny
-Wspaniale teraz ty rozpakuj zakupy a ty Maju mogłabyś mi pomóc w kuchni?
                                                              ***************
Prawie skończyłyśmy przygotowywania pozostało ubranie choinki przypadło to mi i Wojtkowi. Było dokładnie tak jak na filmach. Na sobie mieliśmy kolorowe łańcuchy, robiliśmy sobie zdjęcia, krzyczeliśmy i śmialiśmy się do woli. Gdy skończyliśmy pracę położyliśmy ładnie zapakowane prezenty pod chionkę. Miałam tylko nadzieję, że prezenty się spodobają.
Poszłam do sypialni się przebrać. Ubrałam czarną sukienkę przed kolano do tego kardigan tego samego koloru i czarne baleriny. Tak dokładnie lubiłam czarne ubrania. Zbliżała się 19:00 zadzwoniłam do rodziców aby złożyć im życzenia, potem do Oli chwile pogadałyśmy a potem ruszyłam do salonu gdzie czekała już rodzina Szczęsnych. Trochę mnie zabolało gdy zobaczyłam jak są razem szczęśliwi, gdyż pomyślałam o moich bliskich, których tak dawno nie widziałam.
-Zaczynamy?-zapytał zniecierpliwiony Wojciech
-Tak zaczynajmy-odpowiedziała jego rodzicielka
Na początku łamaliśmy się opłatkiem, potem zasiedliśmy do stołu. Chłopaki jedli dosyć szybko co doprowadzało mnie do niekontrolowanego napadu śmiechu. Potem przyszedł czas na śpiewanie kolęd aż w końcu najlepsze jak na nas przystało prezenty.  Pierwsze padły łupem Wojtka. Kolejne pani Alicji potem oczywiście ja i Janek.
A jeśli już mówimy o prezentach to długo zastanawiałam sie co kupić pani Alicji i doszłam do wniosku ,że dam jej jedną z apaszek, które niedawno kupiłam, Jankowi dałam płytę a Wojtkowi , Wojtkowi dałam no właśnie… postanowiłam zaszaleć i razem z Theo i Olivierem wykupiliśmy mu skok na Bangi. Był nieco zaskoczony, ale nie wystraszony, przynajmniej sprawiał takie pozory.
Pani Alicja i Janek nie zapomnieli o mnie i dostałam od nich ekskluzywne perfumy i książkę. Natomiast  prezent Wojciecha totalnie mnie zaskoczył.
-Wojtek ja nie mogę…
-Możesz, możesz-przerwał mi chłopak
-Ale on kosztował fortunę
-Widziałem jak ci się podobał u jubilera, nie mogłem się oprzeć  więc go wziąłem a po za tym idealnie do ciebie pasuje
-Wojtek ten wisiorek kosztował majątek, dziękuję-przytuliłam go i przelotnie musnęłam ustami
-No dobrze moi drodzy a teraz czas na pasterkę
-Mamo może w tym roku odpuścimy?-zapytał z nadzieja Wojtek
-Nie gadaj tylko się ubieraj-powiedziałam stanowczo
                                                                       *****************************
O 1:00 wyszliśmy z kościoła, szliśmy powoli podziwiając  przepiękny o tej porze Londyn. Mama Wojtka z jego bratem poszli przodem a my zostaliśmy razem.
-Dziękuję
-Ale za co?
-Za te święta, jest po prostu idealnie, naprawdę się postarałeś
-Moja droga święta się jeszcze nie kończą mam dla ciebie wiele atrakcji-uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę…
                                             ****************************************
Jest kolejny mam nadzieję, ze w miarę znośny. I znowu rozciągnęłam za bardzo za co przepraszam w tym rozdziale miałam zawrzeć całe święta, ale się nie udało mam nadzieję, ze mi to wybaczycie. Dziękuję wam za wszystki nominacje te, na które już odpowiedziałam i te , na które już niedługo odpowiem. Mam dla was informację założyłam aska jeśli chcecie zadawać mi pytania likować czy spamować to zapraszam http://ask.fm/Nazawszetwa . Mam też jedną prośbę proszę aby osoby chcace być informowane zapisały się w zakładce SPAM to mi bardzo ułatwi pracę. Do soboty J

Czytasz-komentujesz



                                                                                                                                     Pozdrawiam :)

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział dziewiąty

Kilka dni później
Z perspektywy Wojciecha
Przed paroma dniami dzwoniła do mnie mama. Chciała pomówić o świętach. Ona chyba chciała zaprosić do Londynu całą naszą rodzinę. To z reszta nie ważne, święta coraz bliżej,  a ja nadal nie mam żadnego sensownego prezentu dla mamy ani…
 no właśnie ani dla Majki. Pomyślałem, że chyba stosowne byłoby, abym dał jej cos na święta, problem jednak w tym, że choć mieszka ze mną już kilka miesięcy ja nadal nie wiem co ona lubi. Mama przyjeżdża pojutrze wiec prezent muszę kupić już teraz, tylko co to może być. Co rok  to Sandra wybierała dla niej prezenty na urodziny, imieniny czy święta,  a teraz? Teraz chyba kupię jej kolejną płytę, albo tandetne perfumy.
Z perspektywy Majki
Ostatnio bardzo zaniedbałam Olcię. Postanowiłam, że dzisiaj z nią porozmawiam. Wzięłam laptopa na kolana i zaczęłam rozmowę
-Kochanie ty moje hej
-O księżniczka raczyła się odezwać?-powiedziała z udawanym oburzeniem
-Przepraszam nie gniewaj się, ale ostatnimi czasy miałam wiele spraw na głowie
-Dobrze nie ważne jak się już odezwałaś to mów co u ciebie?
-U mnie? Dużo by mówić, z reszta wszystko opowiem ci gdy przyjadę do Polski, Ale widzę, że u ciebie coś  się zmieniło, czyżby jakiś mężczyzna wkroczył w twoje życie?
-Można tak to ująć, ale od razu mówię, że to nic poważnego zwykła przyjaźń
-A jaki on jest?
-Ma na imię Hubert, jest inny niż wszyscy, choć na pozór sprawia wrażenie typowego „dresa” to tak naprawdę jest miły i przede wszystkim wrażliwy
-Widzę, że zależy ci na nim
-Ja nigdy się nie zakocham, rozumiesz?
 -Tak, tak rozumiem, ale miłość przychodzi niespodziewanie, miłość nie wybiera…
-Może tak jest, ale nie w moim przypadku, no dobrze nie ważne kiedy przyjeżdżasz? Nie mam komu całymi dniami się zwierzać-powiedziała ze sztucznym uśmieszkiem na twarzy
-Dzisiaj jest środa, w następny czwartek jest Wigilia, wiec ja mam samolot we wtorek. No dobrze ja lecę, ponieważ mam dzisiaj zajęcia popołudniowe, już nie mogę się doczekać przyjazdu do Polski chybaby  nie przeżyła gdybym nie była z tobą w Polsce w te święta
-Dobrze, dobrze leć, mam nadzieję, że dotrzymasz słowa i przyjedziesz, mam ci tyle do opowiedzenia, nawet nie masz pojęcia, jak wiele wydarzyło się po twoim wyjeździe
Wyłączyłam komputer i udała się do kuchni, by przygotować śniadanie. W pomieszczeniu czekał już Wojciech.
-Hej-przywitałam się
-Cześć
Cały posiłek przemilczeliśmy. W sumie odpowiadała mi taka kolej rzeczy, ja myślałam o wyjeździe do Polski, a Wojtek, no właśnie o czym myślał Wojciech?
-O czym tak myślisz?- zagadnęłam
-O niczym ważnym, po prostu zastanawiam się co mogę podarować mojej  mamie na święta
-Przecież znasz ją tyle lat, na pewno wiesz co lubi, w czym gustuje?
-Zrozum ja jestem facetem, nie znam się na tego typu sprawach… A może ty mogłabyś pójść dzisiaj ze mną  do galerii i wybrać   cos sensownego?Hm?
 -Jeśli chce to z chęcią pójdę, ale nie dzisiaj mam zajęcia do późna wiec…
-Jasne dziękuję ci-wstał od stołu i musnął swoimi ustami mój policzek
                                                                 ******************************
Następny dzień.
-Maja a może tam?-zapytał wyczerpany Wojtek
-Nie, chodźmy do jubilera to będzie idealne miejsce…-pociągnęłam chłopaka za rękę do małego sklepiku  w galerii
-Dzień dobry-powiedzieliśmy równocześnie, długo chodziliśmy po pomieszczeniu, aż w końcu znalazłam idealny wisiorek dla pani Alicji. Był srebrny a w środku miał piękny, szlachetny kamień, był wprost bajeczny.
-Co o tym sądzisz?-zapytałam
-Jest doskonały bierzemy?-zapytał i podszedł do wysokiego, lekko łysawego mężczyzny by go nam zapakował
Gdy znaleźliśmy się w  mieszkaniu byłam wykończona, jak dobrze, że jutro nie mam zajęć-pomyślałam.
                                        ******************************************
- Wojtek wstawaj!-krzyknęłam
-Czego się drzesz?Jest środek nocy
-Jest 11:00, a twoja mama ma być na lotnisku o 11:30!Pośpiesz się!
-O cholera, zapomniałem-Wojtek wybiegł z sypialni jak poparzony, miał na sobie tylko same bokserki, ale jakoś nie przeszkadzało mu to , gdy biegał po całym mieszkaniu w poszukiwaniu spodni, kluczyków do samochodu, czy portfela.
Ja próbowałam ogarnąć jakoś mieszkanie, choć była to żmudna robota. Na szczęście skończyłam zanim Wojtek z panią Alicją byli w mieszkaniu.
-Dzień dobry-powiedziałam grzecznie
-Witam
-Zdążyłeś?-zapytałam szeptem
-Tak jakby, mama z Jankiem już czekała, ale jakoś się jej wytłumaczyłem-odszepnął z uśmiechem
                                                          ***********************************
Jestem już spakowana. Prezenty już gotowe. Postanowiłam, że mamie kupię piękną, jedwabną apaszkę, miałam pewien kłopot z wyborem koloru, więc kupiłam dwie pomyślałam, że Ola pomoże mi wybrać odpowiedniejszą. Dla taty  wybrałam srebrny zegarek, dla mojej jakże „ukochanej” siostry kupiłam srebrne kolczyki, które już dawno chciała mieć. Natomiast dla pani Aliny kupiłam piękną brożkę. Miałam nadzieję, że się jej spodoba. W końcu to w głównej mierze dzięki niej  jestem tu gdzie jestem. Natomiast dla mojej kochanej Oli kupiłam szpilki pokryte flagą the UK.
Wojtek miał zawieźć mnie na lotnisko, niestety z powodu zamieci śnieżnych lot został przełożony o kilka godzin, potem o następne i tak ciągło się to w nieskończoność. Byłam zrozpaczona, bałam się, że nie zdążę na święta do domu. I co ja wtedy zrobię? Sama tak daleko od mojej rodziny i Olci?  
We wtorkowy  wieczór już wiedziałam, że z powodu pogody nie dotrę do domu na święta. Tak byłam zrozpaczona. Jak miałam się czuć? Właśnie dowiedziałam się, że nie dotrę do domu na święta, nie zobaczę rodziny i przyjaciół a na dodatek zostanę sama w pustym pokoju podczas gdy cały świat będzie cieszył się świętami.
Postanowiłam, że muszę zadzwonić do rodziców i do Oli.
Wzięłam laptopa na balkon i zaczęłam rozmawiać z przyjaciółką. Nie miałam jej zbyt wiele do powiedzenia. Nawet nie wiem kiedy do pokoju wszedł Wojtek, usiadł obok mnie i obioł  ramieniem.
-Tęsknisz, prawda?
-To nie o to chodzi, tu chodzi o święta, o ten klimat, o ciepło bliskich osób. Tak dawno ich nie widziałam, a teraz gdy tak bardzo na to liczyłam wszystko się oddala. Pamiętam razem z Olą miałyśmy taką tradycję, że tuż przed pierwszą gwiazdka, przed kolacja wigilijną spotykałyśmy się pod ogromną sosną nieopodal domu pani Aliny i dawałyśmy sobie prezenty. Obiecywałyśmy sobie, że nie otworzymy ich przed północą. Co rok tak było a teraz?
-Nie przejmuj się tym, obiecuję ci, że spędzisz z nami najpiękniejsze święta w życiu
-Ale Wojtek wy macie swoje plany, a ja nie mam zamiaru wam ich popsuć
-niczego nam nie popsujesz, po za tym jesteś tak jakby częścią naszej rodziny-wyszeptał mi do ucha
-Teraz muszę zadzwonić do rodziców i im powiedzieć
-Weź na głośnomówiący-powiedział chłopka
-Po co?
-Przekonasz się
-No, dobrze-zrobiłam jak kazał
- Hej, mamo
-Cześć złotko, ty jeszcze nie w samolocie?
-Mamo posłuchaj, nie będę w domu na święta-kobieta na chwilę zamarłą, a z moich oczu pociekło kilka łez i wtedy Wojtek zaczął mówić
-Niech pani się nie martwi, postaram się, aby te święta choć w połowie były takie jakie są zawsze w państwa domu-byłam totalnie zaskoczona tym co powiedział, gdy się rozłączyłam mocno go przytuliłam i podziękowałam
-Posłuchaj, skoro nie wyjeżdżasz, na  święta to może zechciałabyś pójść razem ze mną na tak zwaną „kolacje wigilijną” w wydaniu Arsenalu?
-Wojtek ja nie wiem czy to jest dobry pomysł
-To jest świetny pomysł, po za tym w tym roku jest nieco inaczej i wszyscy przychodzą z partnerkami, w ten sposób trener chce uniknąć nadmiernego pijaństwa
-Ah więc mam iść cie tam pilnować tak?
-Ja  nie chciałem aby to tak zabrzmiało… -chłopak się zmieszał i zaczął bełkotać
-Jeśli ci tak na tym zależy to pójdę chyba nie mam nic do stracenia prawda?
-Dokładnie-chwilę jeszcze rozmawialiśmy , następnie Wojtek wyszedł z mojego pokoju a ja po wieczornej toalecie udałam się do łóżka.
Rozmyślałam, rozmyślałam o tym jak to będzie spędzać święta po za domem i to jeszcze w Londynie. Czy się bałam? Tak właściwie to chyba troszkę. Tylko czego? Chyba odrzucenia, odrzucenia ze strony rodziny Wojtka. Bałam się tego, że w tak magiczny czas dla wszystkich rodzin na całym świecie ja zniszczę tę magię odzinie chłopaka. Bałam się, że mama Wojtka będzie miała mi za złe, że zostaję tu z nim mi na święta, ale cóż co mogłam zrobić pozostawało mi się tylko cieszyć z tego, że mam tu kogoś w Londynie, z kim mogę spędzić te święta.
A co do propozycji Wojtka? Postanowiłam, że pójdę jednak nie miałam zamiaru go ograniczać w czym kol wiek. Czułabym się źle mówiąc mu co mu wolno a czego nie. Postanowiłam, że pójdę tam z nim tylko i wyłącznie jako dobra znajoma nic więcej.
Dużo myślałam o Wigilii w końcu nie była przygotowana na to, że tu zostanę na święta, nie mam nic dla pani Alicji ani dla Janka. Jutro nie będę miała zbyt wiele czasu, ale może coś uda mi się wykombinować.
Bardzo długo rozmyślałam, sama nie wiem kiedy oddałam się w obięcia  Morfeusza.
                    ***********************************************************
Jest rozdział dziewiąty. Chciałam zmieścić w nim świeta ,ale jakos mi nie wyszło  komentarze bardzo  mnie motywuje do dalszej pracy wiec zapraszam do czytania i komentowania
Myślę, że nastepny  pojawi się w Sobotę
No i oczywiście życzę wszystkim udanego i wspaniałego dnia dziecka. Spełnienia marzeń i weny dla każde z was. 

Czytasz=komentuj              

    


                                                                                                                                   Pozdrawiam J